2019 rokiem ekstremalnego osiędbania.

Nowy Rok jest trochę przereklamowany. W czym lepsze jest postanowienie rozpoczęte 1 stycznia od rozpoczętego np. 23 kwietnia? W niczym. Najlepsze postanowienie to dotrzymane postanowienie ;)
Skąd więc popularność postanowień noworocznych? Moja teoria jest taka, że silniej od magii nowego kalendarza działa niedawne przesilenie zimowe. Ciemniej już nie będzie; przyroda zakończyła etap staczania się w ciemność, odbiła się od "świetlnego dna". Jest coraz jaśniej, a każdy ogrodnik wie, że należy zacząć nawozić zimujące pelargonie ;)



Jak powziąć dobre postanowienie?
Odnoszę wrażenie, że powodem fiaska większości postanowień noworocznych jest próba walki z samą sobą. "Schudnę, będę chodzić na siłownię, rzucę palenie, nie jem słodyczy" - co łączy najpopularniejsze postanowienia? Mówiąc w skrócie: "Odbiorę sobie coś, dowalę sobie stresu".
Delikwentka postanawia chodzić na siłownię, mimo że nie bardzo lubi ten rodzaj wysiłku. Może uważa, że tylko ten wysiłek się liczy, bo kto by tam się przejmował spacerami do lasu, z psem albo bez... Ćwiczenia w domu "nic nie dają", więc albo się upoci i zmęczy, albo "nie zasłuży" na lepszą kondycję fizyczną.
Kto czytał książkę "Francuzki nie tyją", ten wie, że jeden z najszczuplejszych narodów świata nie przepada za siłownią. Francuzki są mistrzyniami wplatania aktywności fizycznej w życie codzienne. Wybierają schody zamiast windy, wysiadają przystanek wcześniej, żeby się przejść, a do pracy noszą wygodne, płaskie buty, żeby sobie to umożliwić. I tak dalej.
Jeśli postanowisz robić coś, co lubisz, szanse na powodzenie rosną. Lepsze spacery albo delikatne ćwiczenia w domu, niż niewykorzystany karnet na super skuteczny trening.
Jeśli lubisz chodzić na siłownię, to na nią chodź. Jeśli nie, poszukaj czegoś, co lubisz.

Co zaś łączy palenie oraz objadanie się słodyczami? Dla wielu ludzi jest to wentyl bezpieczeństwa, sposób na rozładowanie stresu. Wbrew pozorom, zakaz palenia w miejscach publicznych podbija kojące działanie papierosa, bo aby zapalić, trzeba oderwać się od wszystkich spraw i wyjść, często na dwór. Jeśli więc delikwent życzy sobie rzucić palenie, to jak będzie rozładowywał stres? Jakie przerwy w pracy będzie sobie robił? Będzie tęsknił za ploteczkami w palarni? Bez przemyślenia tematu łatwo o fiasko postanowienia "nie będę palić".
Słodycze to także temat rzeka. Nie chcesz ich jeść, a co zrobisz z potrzebami, które spełniają? Jak zbilansujesz dietę, by organizm nie wołał o cukier? Czym zastąpisz rytuał jedzenia wafelka?
Chcesz schudnąć? A jesteś gotów na zmianę stylu życia? Czy będzie ona przyjemna, czy wręcz przeciwnie - myślisz o tym jak o paśmie wyrzeczeń?

Postanowienia, noworoczne czy nowotygodniowe, to nie bułka z masłem. Jeśli nie będziesz w ścisłym kontakcie ze sobą i swoimi potrzebami, to rośnie prawdopodobieństwo, że wybierzesz postanowienie modne i popularne, którego na aktualnym etapie życia nie potrzebujesz.


Mechanizm przeciwbezsensowny
Zawsze uważałam się za osobę leniwą i kompletnie niezdyscyplinowaną, ponieważ nie umiałam się zmusić do wykonywania nielubianych czynności, w których nie widziałam sensu. Sprzątanie, odchudzanie, nauka szkolna - ktoś mi powiedział, że należy to robić regularnie, a kto nie robi, ten leń. Wierzyłam w to długo. Obcuję na co dzień z osobami, które nadal w to wierzą.
Dziś wiem, że nie jestem leniwa. Nie jestem beznadziejnym cieniasem, który nie potrafi się ogarnąć. Jestem osobą z wbudowanym mechanizmem przeciw bezsensownej utracie energii. Nie wezmę się za coś, w czym nie widzę sensu.
Nie będę sprzątać po to, aby było posprzątane.
Nie będę się odchudzać, bo nie czuję potrzeby bycia chudą.
Nie będę łazić na zajęcia sportowe, których nie będe lubić, bo życie jest krótkie i szkoda mi czasu.

Za to widzę sens w mądrym organizowaniu przestrzeni, bo w takiej łatwiej się funkcjonuje i wypoczywa.
Widzę sens w zdrowym odżywianiu, ale nic mnie nie zmusi do jedzenia rzeczy niedobrych tylko dlatego, że są zdrowe.
Lubię jogę i jutro idę, bo wiem, że jeśli będę regularnie ćwiczyć, będe lepiej spać, nic nie będzie mnie bolało i tak dalej.

Postanawiam ekstremalnie osiędbać.
Termin "osiędbanie" funkcjonuje już w internecie jakiś czas.
Tak na marginesie, wiecie, kto go stworzył? Ja przeczytałam o nim po raz pierwszy u blogerki Blimsien, ale kto go wymyślił, to nie wiem. Będę wdzięczna za informację.
Wracając do tematu - moja lista postanowień wynika z wiedzy, że z próżnego i Salomon nie naleje. Nie mogę wymagać od siebie tryskania energią i tyrania od rana do wieczora, jeśli nie zadbam o podstawy.

A oto one:
1. Zadbam o nocny wypoczynek.
Oznacza to chodzenie wcześniej spać i posprzątanie w sypialni. Nie jest to proste przedsięwzięcie, bo tam trzymam kosze na pranie, z których wysypuje się mnóstwo rzeczy, stoi (oraz leży) pewna ilość przedmiotów niepotrzebnych, a na podłodze leży rulon ze studenckimi rysunkami, które miały zawisnąć na ścianach i zasłonić niepiękne tapety po poprzednich właścicielach (na remont muszę dopiero zarobić). Do tego zamierzam wygospodarować miejsce na kwiaty natleniające/oczyszczające powietrze/inne cuda robiące.
Przedsięwzięcie dość czasochłonne, ale do końca stycznia powinnam dać radę. Do połowy lutego to już bankowo.Kiedy piszę te słowa, mój mąż skręca stoliki nocne, więc jakość mego spoczynku poprawi się już dziś, bo nie będę musiała kłaść szklanki z wodą na podłodze ;)

2. Co najmniej raz w tygodniu joga.
Postanowienie ściśle powiązane z postanowieniem "wcześniej wstawać", bo będę chodzić na zajęcia poranne.

3. Zmienię rytuał wieczorny.
Nie będę ujawniać, co robię wieczorami, bo jeszcze przeczyta to moja mama i będzie mi marudzić. W każdym razie będę sobie czytać, dziergać, oglądać "Maję w ogrodzie" albo medytować ;)

4. Zmienię rytuał poranny.
Zamiast brać prysznic po śniadaniu będę brać przed. Widzę istotną różnicę we wkręceniu się w dzienne czynności w zależności od tego, czy zjem przed prysznicem, czy po prysznicu.

5. Wrócę do weekendowych spacerów.
Kiedy mieszkaliśmy z mężowatym w bloku, często wyciągałam go na spacer, chociażby po sąsiednich uliczkach. Po przeprowadzce do mieszkania z ogrodem nasz czas spacerowy pochłania odśnieżanie lub prace ogrodowe, ale podczas bezśnieżnej zimy żadna z tych przeszkód nie występuje. Dziś już spacer był :)

6. Będę bardziej dbać o cerę.
Czyli żadnego zaniedbywania wizyt u kosmetyczki (naprawdę, dwa razy w roku znajdę czas) oraz koniec z zaniedbywaniem kremowania twarzy. Moja cera to lubi :)

7. Raz w miesiącu pójdę na masaż.
Tyle gadam w social mediach o dbaniu o siebie i byciu królową, czas zaświecić przykładem. Nadto masaż uważam za coś maksymalnie relaksującego. Należy się mojemu ciału w zamian za super współpracę :) Moje ciało nie boli, nie choruje, wspiera mnie we wszystkim i pomaga, czas się zrewanżować. Masaż jest dla ciała tym, czym wczasy all inclusive dla całego człowieka ;)

Więcej sobie nie postanawiam. Wiem, że jeśli uda mi się choć częściowo zrealizować powyższą listę, moje baterie będą wiecznie naładowane i cała reszta pójdzie z gazem :) Wiem także, że zaniedbania opisanych wyżej obszarach życia będą mnie ciągnąć w dół w realizacji innych celów, takich, jak rozwój sklepu, trzymanie porządku czy rozwój w jakiejkolwiek dziedzinie.

A Wy, moje Piękne, co sobie postanawiacie?

Komentarze