Dlaczego nie wezmę udziału w wyzwaniu „Nie kupię nowych ubrań w 2020”?

Już kilka razy natknęłam się na Fejsie na deklarację, że ta czy inna osoba nie kupi nowych ubrań w 2020 roku. Akcja zacna i wiele z tych osób ogromnie szanuję, ale sama ich śladem nie pójdę. Dlaczego?

1. Prawdopodobnie już to zrobiłam.
Szyję od grudnia 2014. Istnieje prawdopodobieństwo, że w roku 2015, 2016, 2017 lub 2018 nic w sklepie nie kupiłam. Pamiętam z tego okresu tylko dwie bluzki i jedną marynarkę. Resztę sama sobie szyłam, zachłyśnięta możliwościami, jakie otworzyły się przede mną.
Sieciówki nie oferowały niczego w moim rozmiarze, moda plus size w Polsce dopiero raczkowała, nie miałam za bardzo możliwości, żeby coś gotowego sobie kupić. W 2019 odkryłam jeden butik w Poznaniu, jeden w Pile, gdzie mogę się ubrać, i kupiłam 2 pary spodni, sweter, sukienkę, trzy bluzki…
2. Więcej dla siebie szyję, niż kupuję.
Moja sylwetka jest niezbyt typowa, nie mieści się we wzorzec, na który szyje się tzw. konfekcję. Jak chcę, żeby dobrze leżało, a chcę, muszę szyć.

3. Nie robię kompulsywnych zakupów.
Wiem, czego brakuje w mojej szafie, a od przeglądu szafy, jaki mi zrobiła koleżanka stylistka, wiem, co ma w niej być, czego nie być. Pięć razy się zastanowię, zanim coś kupię. Mam na bieżąco spisaną listę rzeczy, których mi brak. Wybrałam sobie kolory przewodnie i cokolwiek kupię, będzie pasować do reszty.

4. Nowe ubrania nie są problemem.
Problemem są ubrania niskiej jakości, które szybko trafiają na śmietnik. Ubrania, których nie nosimy, które po krótkim czasie nienoszenia wyrzucamy. Problemem są tekstylia, z którymi nie ma co zrobić, nie ma komu oddać, bo nawet w krajach Trzeciego Świata ludzie mają za dużo ubrań…
Ubrania, które kupiłam w liceum w sklepach takich, jak Reserved, Orsay czy Zara, służyły mi średnio po 8 lat. Dziś możemy jedynie pomarzyć o takiej jakości.
Podsumowując, nie jest problemem, że kupisz nową bluzkę. Problemem jest to, ile razy ją założysz, nim wyrzucisz.

5. Przywiązuję się do swoich rzeczy i cierpię, gdy mam coś wyrzucić.
Jestem wysoko wrażliwą introwertyczką. Ten moment, kiedy jakąś rzecz zmuszona jestem cisnąć do śmieci, rozdziera mi serce. Mam wrażenie, że ten kubek/sweter/cokolwiek patrzy na mnie ze śmietnika z żalem, że cierpi z powodu rozstania… Spać nie mogę, bo zastanawiam się, gdzie trafiły rzeczy, które używałam, lubiłam. Czy trafiły do pieca w spalarni, czy zaśmiecają jakąś łąkę albo las? Dawno już postanowiłam jak najrzadziej fundować sobie tego typu wyrzuty sumienia i kupuję jak najmniej, tylko tyle, ile potrzebuję. Staram się, by było to trwałe i służyło mi długo, by ograniczyć także rozdzierające serce akty wyrzucania rzeczy. Ubrań też to dotyczy. Muszę tak robić, inaczej zagraciłabym dom albo uschła z żalu.

Nie jestem uzależniona od zakupów. Nie jest to mój ulubiony sposób spędzania czasu, a poszukiwanie w sklepach nowej rzeczy jest dla mnie pracą, nie wypoczynkiem. To nie ja jestem adresatką tytułowego wyzwania, wzięcie w nim udziału nic w moim życiu nie zmieni.

 No dobrze, a co z tymi, którzy udział w wyzwaniu biorą?
1. Zaoszczędzą pieniądze.
2. Za zaoszczędzone pieniądze będą mogli w 2021 kupić sobie coś wyższej jakości w wyższej cenie, albo - ło matko, jaki luksus! - uszyć na miarę!
3. Zaoszczędzą mnóstwo czasu nie chodząc od sieciówki do sieciówki.
4. Niektórzy odkryją w sobie naturę szperacza i pokochają second handy.
5. Inni trafią do mnie na szycie miarowe lub do innych pracowni krawieckich.
6. Prezes H&M będzie musiał przestawić firmę na produkcję lepszej jakości rzeczy, zamiast gadać bzdety typu "ekologia to zagrożenie społeczne".
7. W 2021 roku mniej tekstyliów trafi na wysypiska
8. Ciężko przewidzieć, co jeszcze dobrego się stanie :)


A co z Wami? Bierzecie udział w wyzwaniu czy nie macie po co? Dajcie znać w komentarzu :)

Komentarze